wtorek, 25 grudnia 2012

Imagin

Na prośbę czytelników dodaję ten o to imagin. Liczę na komcie :D

To był ten nieoczekiwany dzień. Byłam na początku 9 miesiąca ciąży z Liam'em. Nasze życie przed ciążą było spokojne, szczęśliwe i tak jest do teraz. Liam bardzo ccieszy się, że zostanie ojcem. Ja też jestem radosna, że we mnie, pod moim sercem żyje ta malutka osóbka.Ale nie wiedziałam czy nadaje się do roli matki. Liam on będzie świetnym ojcem, który będzie dbał o rodzinę i jakoś ciągnła karierę z zespołem. Byłam w salonie, a mój mąż gotował obiad. Chciałam mu pomóc. Nie lubiłam czuć się niepotrzebna, ale on nie pozwolił mi nawet nakryć do stołu bojąc się, że może coś mi się stać. Poczułam skurcz. Najpierw był bezbolesny, a potem przybierał na sile. Odeszły mi wody. Złapałam się za brzuch i ostatkami sił wykrzyczałam.
-Liam to już! - i zemdlałam.

*OCZAMI LIAMA*
Właśnie nakładałem obiad na talerze, wtedy usłyszałem krzyk T.I. Rzuciłem łopatką o blat i jak rakieta pobiegłem do niej. Gdy już tam byłem to T.I leżała nieprzytomna  Wezwałem pogotowie, gdy przyjechali ja pojechałem z nimi. W szpitalu okazało się, że dziecko może mieć problemy z sercem a T.I może nie przeżyć porodu. Bałem się jak nigdy. T.I krzyczała z bólu, a ja mocno ściskałem jej dłoń dodając jej otuchy. Lekarze co chwila przytrzymywali ją i wstrzykiwali jakieś płyny. Po dwóch godzinach męczarni urodziła a ja przeciąłem pępowinę. 
-Córeczka. - powiedziała lekarka dając T.I małą istotkę na ręce. 
-Jak ją nazwiemy?-spytała mnie moja kochana żona patrząc na mnie.Zastanowiłem się.
-Może Leah? - zapytałem 
-To  cudowne imię - szepnęła T.I i uśmiechnęła się. Dała mi malutką Leę na ręce, a ja poczułem się teraz już prawdziwym ojcem. 

*OCZAMI T.I*
To był cudowny widok. Leah była tak podobna do Liam'a. To było niesamowite doświadczenie zostać matką i mieć rodzinę o jakiej zawsze się marzyło. 

* 4 lata później*
Leah miała już 4 latka. Umiała doskonale chodzić i mówić. Całą rodziną chodziliśmy na spacery, śmialiśmy się, byliśmy normalną szczęśliwą rodziną. Leah i Liama kochałam ponad życie jak nikt inny. I zastanawiałam się co ja bez tej dwójki bym zrobiła. Ale to dzisiaj wszystko w moim życiu się zmieniło. Moja mała kochana Leah podeszła do mnie i powiedziała że trochę boli ją serduszko i zakaszlała. Bałam się o to. Lekarze mówili że może mieć kiedyś problemy z sercem, a ja nie chciałam jej stracić Nie czekając zawołałam Liama i pojechaliśmy do szpitala. Lekarze zrobili jej wszelkie badania,, a na wyniki machali przecząco z głowami. Razem z Li wiedzieliśmy, że jest coś nie tak. 
-Przykro mi, ale państwa córka ma raka serca już od roku, ale dopiero teraz dał oznaki i dostał się do organizmu nic nie możemy zrobić. Został jej ostatni dzień życia.
-Nie tylko nie ona!-krzyknęłam ze szlochem i już zalana łzami. Liaś przetrzymał mnie w pasie zanim kompletnie się załamałam. Pomógł mi się uspokoić. Poszliśmy do Laah. Leżała blada i bezbronna na szpitalnym łóżku. Siadłam obok niej i chwyciłam jej chłodną dłoń. 
-Mamusiu prawda że ja umrę?-zapytała mnie cichym głosikiem.Spojrzałam znacząco na męża. W jego wzroku wyłapałam to bym ją okłamała.
-Nie oczywiście że nie kochanie.-to oczywiste że ją okłamała, Jak mogłam gadać z czterolatką o jej śmierci. Nie mogłam.Prędzej bym się popłakała niż jej to powiedziała. Z Liam'em żartowaliśmy z Leah godzinkę i mała zasnęła. Wyszliśmy na korytarz by jej nie obudzić. Wtedy usłyszeliśmy tylko jedno. Pykanie. Pykanie urządzenia,kótre informowało że serce Leah już nie biło.Dłońmi przyparłam do szyby jej sali i płakałam,
-Przykro mi. -powiedział lekarz.
-Nie minęło nawet 24 godziny!-krzyknęłam. 
-Leah odeszła wczeżśniej niż się spodziewaliśmy. Naprawdę mi przykro. - odszedł ja zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Liam znów mnie przytrzymał w pasie. Przytuliłam się do niego  i gorzko, ale to gorzko płakałam. Po kilku minutach wyrwałam mu się i pobiegłam. Biegłam przed siebie i słyszałam jak Li biegnie za mną. Dobiegłam do mostu. Stanęłam za barierką i spojrzałam na rozwścieczoną wodę. 
-T.I nie rób tego!Będzie dobrze-usłyszałam za sobą głos Liama. 
-Nie!Nic nie będzie dobrze!Moje jedyne dziecko nie żyje!-spojrzałam na niego i rozłożyłam ręcę.-Żegnaj.Kocham Cię. - i rzuciłam się do wody. Byłam teraz razem z Leah. 

*OCZAMI LIAMA*
Patrzyłem się w puste miejsce za barierką gdzie jeszcze przed chwilą stałą T.I.Teraz ja płakałem.Bo na świecie nie było już mojej kochanej żony T.I i mojej malutkiej córeczki Leah. Osób które kochałem i z nimi mogłem umrzeć. Nie widziałem już sensu życia na ziemi. Więc wziąłem linę i powiesiłem na drzewie w odludnym miejscu. Powiesiłem się by móc być razem z moją rodziną. By być z T.I

*OCZAMI HARRY'EGO*
To dziś. To dziśbył pogrzeb Leah,.Liama i T.IOni byli kimś więcej dla mnie niż przyjaciółmi byli dla mnie jak rodzina. Liam i T.I pomagali mi i  zespołowi w trudnych chwilach.Zawsze. A Leah w ich życie wprowadziła radość i jeszcze większe szczęście. Takie które żadne z nas nie było w stanie sobie wyobrazić. Liam i T.I byli przykładem najprawdziwszej miłośći na świecie jaka dotąd chodziła po świecie. Tylko matka może zrozumieć bół jaki się odczuwa po stracie swojego jedynego dziecka, które nosiła pod sercem przez 9 miesięcy a potem godziny wycierpiała by wydać je na świat. T.I poświęciła swoje życie by być z Leą, a Liam poświęcił swoje życie i popełnił samobójstwo by być tylko z nimi, bo tylko je kochał. Mimo że zespół nie był w komplecie bo bez Liam'a to nie to samo, ale dalej grywaliśmy koncery i ciągnęliśmy karierę, bo Liam'owi obiecaliśmy kiedyś, że co by się nie działo to zespół przetrwa. Mamy zamiar spełnić jego obietnicę. Ja z pewnością będę codziennie przychodzić na cmentarz i modlić się za nich. Zasługują na to, bo to oni pokazali mi i całemu światu jak silna może być miłość...

2 komentarze:

  1. O jeny *.*
    Piękne, a zarazem straszne ...
    Wydaje mi się, że miałaś chyba zły dzień :D
    Nigdy nie spotkałam się z takim imaginem, gdzie wszyscy tak szybko giną:(
    Jestem w szoku.
    Ale i tak imagin mi się podoba :)
    Świetnie piszesz :**
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju płaczę. Czekam na więcej takich

    OdpowiedzUsuń